wtorek, 11 grudnia 2012

The Only Solution

*WYWIAD*

- Harry i Louis, macie nam coś jeszcze powiedzenia, tak? - zapytała reporterka.
- LARRY STYLINSON ISTNIEJE! - wykrzyczał Louis pełen entuzjazmu, zanim pocałował Harry'ego w... usta na wizji. 

Czułem jak z zazdrości, wykręca mi żołądek i w pośpiechu poleciałem do łazienki zanim wszystko znalazłoby się na korytarzu. Łzy spływały spokojnie po mych policzkach. Dlaczego nie może on po prostu mnie kochać? Co ma Louis, czego nie mam ja? Na to znam sam odpowiedź. Nie jestem wyjątkowy. Moje blond włosy sterczą w różne strony, nie jestem umięśniony. Mam aparat na zębach, nie jestem zabawny. Jestem niczym.

Chociaż łzy nadal torowały swoją własną ścieżkę po mojej twarzy a ja nie miałem już czym wymiotować, oparłem się bezwładny o zimną wykafelkowaną ścianę.

Wiedziałem, że to się stanie. Że ujawnią się publicznie. Wiedziałem. Ale dlaczego musiałem tak zareagować?  Jestem po prostu słaby. Bezsensu. Wszyscy czuliby się lepiej beze mnie. Wszyscy.

Mówią, że miłość to najpiękniejsze uczucie jakie istnieje. Ja mogę powiedzieć, że to jedna wielka bzdura. Zbawienie, to jest najlepsze co może być. Gdybym teraz został odkupiony od bólu i cierpienia. Wolny. Zbawiony.

Gdybym tylko miał kogoś, z kim mógłbym zapomnieć o tych wszystkich problemach. Kogoś kto by mi pomógł i się opiekował. Ale oczywiście, że nie. Znowu muszę sobie sam ze wszystkim radzić. Nikt się mną nie przejmuje.. Nawet chłopcy. Naturalnie, Liam jest tym odpowiedzialnym i "daddy direction". Ale nie dla mnie. Siedzę na ziemi, gdzieś w studio i oni o tym wiedzą. Widzieli jak odchodzę. I nikt nie poszedł za mną, nikt nie przyszedł zobaczyć czy wszystko ze mną w porządku.

To nie tak, że potrzebuję być w centrum uwagi, tylko chciałbym mieć kogoś kto by się mną przejmował, kogoś kto by mógł się poświęcić gdy byłoby ze mną źle, kogoś kto by postawił mnie do pionu. Po prostu kogoś...

- Nialler, idziemy! - usłyszałem głos Paul'a pochodzący z korytarza. Wytarłem usta i całą twarz, pozbywając się łez z policzków. Nie byłem w stanie spojrzeć w duże lustro wiszące na ścianie, zbyt bardzo bałem się tego co w nim zobaczę.

W aucie siedzieli już wszyscy i śmiali się z czegoś co powiedział Louis. Usiadłem obok Liam'a. Nikt się nie spojrzał gdy wchodziłem. Nikt nie spytał dlaczego nagle zniknąłem, po prostu śmiali się dalej. Przez całą drogę do domu wypatrywałem się przez okno tyłem do chłopaków. Nawet nie mam im tego za złe, że nie zwrócili na to uwagi. Bo co miałbym im odpowiedzieć? Świadomość, że nie zwracają na mnie uwagi sprawia, że jest to łatwiejsze lecz boleśniejsze. Boleśniejsze, ponieważ nikt się mną nie przejmuje i łatwiejsze ze względu na to, że nadal mogę zatracać się w bólu bez zbędnych starań o szansę na bycie jeszcze szczęśliwym.

- Nialler, jesteśmy. - Nienawidzę gdy tak do mnie mówią. Stracili ten przywilej. Spojrzałem na Liam'a. Szybko się spłoszył i odwrócił wzrok. Nigdy nie byłem dobry w ukrywaniu uczuć. Mama zawsze mówiła, że łatwiej ze mnie czytać niż z otwartej księgi. Liam widzi ten ból, ten smutek. Załamanego mnie. Ten który uważał się za Twojego najlepszego przyjaciela widzi, że jest Ci źle i tak po prostu zostawia Cię z tym, by samo przeszło. Tak czy siak nie mogę go znienawidzić. Nie potrafię. Zawsze będę go kochać w ten sam sposób, jak brata. Kocham chłopaków i zawsze myślałem, że oni mnie też. Widocznie się pomyliłem.

Jak można się aż tak bardzo pomylić?

Wyszedłem z auta i od razu ruszyłem w stronę łazienki. Jeżeli bym spojrzał na któregoś z chłopaków nie dałbym rady powstrzymać łez, które aż paliły. Gdy znalazłem się w pomieszczeniu, oparłem się o drzwi i osunąłem się po nich, dając łzom wolną drogę. Chcę by ten ból zniknął i nawet znam jedno rozwiązanie... Ostrze, skóra. Ukojenie.

czwartek, 6 grudnia 2012

Prolog


Czy kiedykolwiek kochałeś kogoś, kto nie kocha Ciebie? Nie? Cóż, to jest do bani.
Czy kiedykolwiek kochałeś kogoś, kto kocha kogoś innego? Nie? Cóż, to gorzej niż do bani.


Ja, Niall Horan jestem zakochany w Harry'm Styles'ie. Jednym z członków zespołu i najlepszym przyjacielu. Tak, powiedziałem to i nie cofnę tych słów, nie da się już tego zmienić. Nawet gdybym chciał. Te czekoladowe loczki, zielone, głębokie oczy i dołeczki gdy się uśmiecha, uniemożliwiają mi to.

I jakby nie było tego wszystkiego dosyć, osoba którą kocham, jak na złość musi kochać kogoś innego. Tak, Larry Stylinson to prawda. Harry Styles i Louis Tomlinson są w sobie na zabój zakochani i tworzą szczęśliwy związek.

A ja? Ja się temu wszystkiemu przyglądam. Od środka zabija mnie to kawałeczek po kawałeczku. Lecz jak długo jeszcze tak pociągnę? Nie za długo... Powiedzieć, wam powiedziałem. Nikt tego nie widzi. Nikt się nie domyśla. Nikt, kto by się przejmował.

I'm dying inside and nobody gives a fuck about me.